Cassandra

Serial Cassandra, to jedna z najnowszych produkcji na platformie Netflix. Wywołała gorące dyskusje wśród krytyków i widzów, stając się jednym z najbardziej polaryzujących tytułów ostatnich lat. Łącząc elementy retro futuryzmu z mrocznym dramatem rodzinnym, twórcy próbują zbudować opowieść o ludzkich lękach dot. technologii, społecznych patologiach i pozorach. Seria zachwyca ambicją i kilkoma błyskotliwymi rozwiązaniami narracyjnymi, nie udaje jej się uniknąć poważnych potknięć, które burzą spójność świata przedstawionego. Tym wpisem chciałbym zacząć serię recenzji produkcji, które mam okazję zobaczyć i ocenić, zrzucając z serca uczucia płynące względem filmu, serialu lub książki.

Cassandra: Maszyna generująca egzystencjalny niepokój

Tytułowa postać, zaprojektowana jako opiekunka domowa w stylu retro futurystycznym, stanowi serce narracyjnego mechanizmu serialu. Jest robotem i twarzą na ekranie, działającą na serwerze (albo bardziej starym komputerze w stylu Odry), która jest kręgosłupem smartdomu. Jej mechaniczna mimika, oparta na przesterowanych animacjach po klatkowych, tworzy efekt strachu. Potęgowany przez dźwiękowe tło złożone z przetworzonego głosu. Scenarzyści mistrzowsko wykorzystują tę postać. Z jednej strony Cassandra przypomina sentymentalne wyobrażenia przyszłości rodem z serialu Jetsonowie. Z drugiej potęguje strach przed cyfryzacją każdego aspektu naszego życia i strachu przed popularnym dzisiaj AI.

Psychologiczny efekt tej kreacji ujawnia się w scenach pozornie banalnych. Wzrok antagonistki na ekranie, tworzący złość, radość lub przebiegłość. Sceny, gdy dochodzi do okropieństw, a bohaterowie nie są tego świadomi co się dzieje tuż pod ich nosem.

Patologie rodzinne

Serial podejmuje ryzykowną próbę ukazania modelu rodziny z lat 60.-80., ukazując jak mechanizmy społecznej presji deformują relacje międzyludzkie. Wątek matki, która poświęca szczęście własnego dziecka na ołtarzu sąsiedzkich oczekiwań, odsłania hipokryzję systemu wartości opartego na pozorach. Scenografowie wzmacniają ten efekt poprzez kontrast między wypielęgnowaną fasadą domu a stopniowo odkrywanymi miejscami, które ten piękny obraz zaburzają – czy to w piwnicach, czy ukrytych pomieszczeniach.

Szczególnie poruszająco prezentuje się wątek przymusowej socjalizacji syna głównej antagonistki poprzez futbol. Reżyser skutecznie pokazuje jak ważne w sercu ojca jest to, by jego syn podzielał jego własne zainteresowania. Nie zauważając jego prawdziwych potrzeb. Te ambicje powodują pogardę ojca względem własnego dziecka, doprowadzając powoli do dramatycznych w skutkach decyzji antagonistki.

Smart dom w drugiej połowie XIX wieku – problem iluzji

Dom rodzinny, główne miejsce akcji, to scenograficzny paradoksu. Choć narracja podkreśla, że budynek pozostawał niezamieszkany od lat 70., jego wnętrza zdają się istnieć poza czasem – tapety nie blakną, meble nie pokrywają się kurzem. Elektryka działa, mieszkanie mimo braku ogrzewania – nie niszczeje. Ten zabieg, początkowo odbierany jako błąd w ciągłości fabularnej, z czasem ujawnia się jako metafora społecznego zawieszenia. Architektura staje się tu symbolem niezdolności do zmiany – rodzina, podobnie jak dom, zostały zakończone swoim istnieniem po stworzeniu Cassandry. To zatrzymanie w czasie, ten brak degradacji można nawiązać do tego, że Cassandra pozostała w domu zatrzymana w czasie. W końcu nie każdy z domowników zaznał spokoju, który to pozorny koniec rodziny widzimy na samym początku serialu.

Problem pojawia się jednak w warstwie technologicznej. Serial konsekwentnie łamie zasadę chronologii – podczas gdy większość elementów wystroju odpowiada latom 70. Pojawiają się przedmioty wyraźnie współczesne, które z jednej strony są po prostu błędem scenarzystów, ale również celowy zabieg. Z jednej strony upraszcza to pozostawienie domu w sposób nienaruszony od czasów poprzednich właścicieli. W inny sposób byłoby to trudne w utrzymaniu narracji i spójności świata. Z drugiej strony pozwala na łatwiejsze zrozumienie przez współczesnego widza, który mógł nie znać świata z lat 60 i 70 z zachodnich Niemiec. Dla Polaka był to zbyt amerykański obraz rodziny, zaś dla Amerykanina – coś całkowicie naturalnego. Ten zabieg, mający prawdopodobnie służyć uniwersalizacji przekazu w świecie, gdzie globalizacja jest nieuchronna.

Sztuczna inteligencja jako zwierciadło epoki?

Projekt Cassandry to świadome nawiązanie do wizji przyszłości z tamtych lat, które tak dobrze znamy z serialu Jetsonowie, ale też komentarz do obecnych lęków technologicznych. Jej kanciasta sylwetka i widoczne elementy mechaniczne (śruby, złącza) kontrastują z dzisiejszymi wyobrażeniami o humanoidalnych robotach. Scenarzyści sprytnie wykorzystują ten dysonans – każdy „przestarzały” element jej konstrukcji staje się punktem wyjścia do zrozumienia wizji świata, który nigdy nie nastąpił.

Moralne odcienie szarości

Największą siłą serialu pozostaje konsekwentne odrzucenie dychotomii dobra i zła. Postać matki, Cassandry, początkowo rysowana jako klasyczny antagonista, zyskuje głębię poprzez stopniowe odsłanianie jej motywacji i tego co się stało z jej życiem. Czemu jej rodzina nie żyje, czemu ona została twarzą na niezliczonych ekranach w domu. Czemu jest brutalna. Przez całość serialu jest antagonistką w pełnym tego słowa znaczeniu, która manipuluje swoją nową rodziną, krzywdząc ją pierw w sposób niezauważalny, aż doprowadzając ją do ostateczności. Jednak powolna narracja zmienia nasze postrzeganie jej w ten sposób, niszcząc to postrzeganie w sposób nagły i nieoczekiwany, pozwalając nam wytłumaczyć powody, czemu jest kim jest.

W serialu nie ma postaci bez wad. Niezależnie, czy mówimy o nowych mieszkańcach, czy tych którzy odeszli z tego świata. Są dla siebie swoim lustrzanym odbiciem. Tutaj będzie duży spoiler, więc omińcie poniższy akapit.

Ojciec jest zapatrzonym w siebie i swoje potrzeby mężem, który w potrzebie potrafi opuścić swoich bliskich, a nawet ich skrzywdzić. Kochająca matka posiadająca w sobie demony krzywd, które zaznali, demony utraty kogoś bliskiego. Córki – niedoskonałe, które cierpią przez bliskich, mimo tego, że same w sobie są niewinne. Z układu wyłamują się tylko synowie – jeden niedoceniony i nie kochany, drugi nijaki i zbędny dla serialu.

Zwrot akcji, który zmienia wszystko?

Finałowy zwrot akcji, który redefiniuje rozumienie relacji między Cassandrą a rodziną, stanowi arcydzieło narracyjnej manipulacji. Stopniowe ujawnianie, że antagonistka była jednocześnie bohaterką dla swoich rodzin. Pozorne poczucie jej egoizmu ustępuje w zrozumienie, że poświęciła wszystko dla swoich bliskich i nigdy nie została przez to doceniona.

Niestety nie wszystko było zrobione dobrze i świat przedstawiony posiada wiele wad.

Wątek Fynna: próba inkluzywności czy marketingowy przymus?

Postać Fynna, syna-geja, rzeczywiście wydaje się sztucznie wpięta w narrację. Postać posiada swój osobny wątek, nie połączony w żaden sensowny sposób z głównym wątkiem. Sceny Davida i Juno mają swoje uzasadnienie w narracji, zaś Fynn jest zbędny – pomijając lub wycinając go ze wszystkich scen – nic nie stracimy. Jedynie, gdzie jego postać się przydała to naprawienie komputera i robota, to wszystko gdzie ta postać znaczyła cokolwiek.

Postać ta została dodana moim zdaniem tylko ze względu na wokizm. To jedyny powód istnienia postaci Fynna i jego przyjaciela. Co ciekawe, problemem nie jest sama obecność postaci LGBT, lecz jej instrumentalne potraktowanie. Nie wnosi do serialu nic i nawet na potrzeby recenzji musiałem sobie przypomnieć jego imię, bo była to postać nijaka, rodem z generatora AI przy frazie: czarnoskóry nastoletni gej. Muzyk grający nieśmieszne piosenki o tyłku amerykańskiego aktora wcielającego się w SpiderMana.

Fynn – postać, która mogłaby nie istnieć.

Każda z postaci posiadała to coś i jej istnienie było uzasadnione. Co gorsze, większy sens miała postać kobiety z księgarni, której córka znęcała się nad Juno. Jako matka prawie straciła przez tą rodzinę córkę w strzelaninie, więc w momencie potrzeby, gdy David poszukiwał pomocy, potrafiła odmówić mimo bycia fanką samego Davida. Fakt, że pierwszoplanowa postać wniosła do serialu mniej niż drugoplanowa postać to dowód, że została dodana na szybko, bez większego sensu, by spełnić wymagania wydawcy i toksycznej polityki wokizmu.

Fynn to postać dodana tylko po to, bo był potrzebny gej, który pomógł odkryć swoje homoseksualne żądze w prostym wieśniaku z patologicznej rodziny. Nic więcej i ten wątek, gdyby go usunąć, nie zmieniłby nic. Nie był obecny w transformacji Cassandry w potwora, nie był obecny podczas walki o życie swoich rodziców.

Każda z postaci rodziny Smittów miała swoje odzwierciedlenie w rodzinie Prillów, poza synami. Jednak Peter wniósł do swojej rodziny brutalność, potrzebę ratowania go. To pozwala na zrozumienie czemu Cassandra tak bardzo pragnęła rodziny. Horst próbował to zniszczyć zmuszając syna do gry w piłkę powodowały. To powodowało, że zrozumiałe było dla nas, czemu w nowej rodzinie Cassandra mimo problemów potrafiła ją utrzymywać. Postać Fynna nic nie wniosła poza naprawieniem bezpieczników i znalezienia w piwnicy pokoju imprezowego. Ten pokój wrócił tylko raz pod sam koniec. Ten pokój to nawet analogia. To był zbędny wątek, tak jak pomieszczenie, które pojawiło się aż dwa razy w serialu.

Strzelanina szkolna: trauma vs. taniocha

Wątek strzelaniny w szkole, choć początkowo szokuje, szybko ujawnia swoje narracyjne ubóstwo. Brak konsekwencji dla głównych bohaterów (poza krótkim epizodem przeprosin) sprawia, że cały ten epizod wydaje się tanim chwytem emocjonalnym.

Toksyczna męskość: dekonstrukcja czy reprodukcja?

Portrety męskich postaci budzą ambiwalentne uczucia. Z jednej strony świetnie uchwycono patologie modelu rodziny lat 70., z drugiej Ci młodzi chłopcy z tamtych lat to współcześni mężczyźni przedstawieni są jako karykatury.

Ojciec psychicznie niszczący rodzinę kiedyś, teraz dla własnego dobra gotowy zabić żonę.

Scenografia: między nostalgią a anachronizmem

Wizualna strona serialu to mieszanina genialnych pomysłów i rażących błędów. Koncepcja „zamrożonego w czasie” domu została zrealizowana z iście muzealną dbałością o detal – od wzorów tapet po specyfikę oświetlenia.

Efekty specjalne: analogowy czar vs. cyfrowa tandeta

Projekt Cassandry to majstersztyk praktycznych efektów i rozwiązań. Mechaniczne kończyny robota z Jetsonów i twarz prawdziwej kobiety w poklatkowej animacji, błędami i karykaturalnością.

Podsumowanie: Ambitne niedoskonałości

Cassandra to serial, który zasługuje na uwagę zarówno za swoje osiągnięcia, jak i porażki. W warstwie ideowej udaje mu się podnieść ważne pytania o cenę społecznych konwenansów i iluzję postępu. Ten ostatni nie był tak wielki jak sądzimy. Serial zobaczyłem na dwa posiedzenia. Gdy pierwszą sesję oglądania zakończyłem, idąc do łazienki po ciemku – czułem na karku niepewność, czyjś wzrok. To emocje, która wzbudziła u mnie świetnie napisana postać matki, która została smart domem.

Niestety, marketingowy przymus inkluzywności i pośpiech w rozwiązywaniu wątków psują to, co mogło być arcydziełem.

Mimo wszystko warto dać szansę tej produkcji, choćby dla kilku scen, które na długo zapadają w pamięć. W końcu w świecie, gdzie większość seriali bezpiecznie unika ryzyka, Cassandra przypomina, że prawdziwa sztuka rodzi się właśnie na krawędzi porażki i geniuszu.

Dołącz do newslettera, by być na bieżąco!

Jeśli chcesz być na bieżąco z blogiem, otrzymywać świetne porady dot. programowania i administracji serwerami, opinie w temacie gier - dołącz do newslettera!

Raz na jakiś czas wyślę Ci informację nt. bloga, a także będę wysyłać ekskluzywne materiały techniczne!

Nie czekaj i dołącz!

Dołączając do newslettera, akceptujesz naszą politykę prywatności!